Efekt „ojej!!” i jajecznica
Mam czasem wrażenie, że z zewnątrz taki wyjazd jak mój to
takie „ojej!!”
Nie jest „ojej”;) Chcę być z Wami szczera:)
Taki wyjazd nie wymaga ani wielkiej odwagi, ani w ogóle niczego specjalnego. Trzeba
chcieć – to po pierwsze. I trzeba akceptować swoje braki – to po drugie.
Odkąd tu
przyjechałam, jestem dalej sobą. Nie jestem szczególnie wygadana – jak zwykle,
ale za to - jak zwykle - roztrzepana jak jajecznica. No i co z tego?? Puzzel do puzzla pasuje tylko dlatego, że
jednemu coś wystaje, a drugiemu brakuje;) Także „no stress”, akceptujmy siebie!
Jeśli Bóg jest geniuszem, a wszystko na to wskazuje (ja w to wierzę, nie
narzucam nikomu tej wiary) to dał każdemu z nas wystarczająco dużo, by się móc
nami chełpić, ale i oskubał co nieco, żebyśmy nie uważali się za bohaterów
stulecia. Co za różnica, kto ma poczucie humoru, a kto jest kreatywny? Wsio
rybka!:D Będąc w grupie mamy korzystać z siebie nawzajem.
Przynosi też inne rzeczy, to pewne (co widać na załączonym po lewej obrazku;). Dużo
uczy – na pewno. Rwanda jest dla mnie niewątpliwie przygodą! Daje mi też
wolność i zobaczymy, co jeszcze. Ale też i nie zawsze dni są i będą tu
emocjonujące. Dzisiaj sprzątałam szkołę, zdejmowałam firanki, wycierałam półki
i robiłam te inne rzeczy, których wcale mi się nie chciało. I komu się chce?
Ważne, że zostały zrobione. Będzie czysto. Wczoraj dla odmiany ryczałam rzewnymi
łzami, gdy dzieciaki przygotowały wspaniałe pożegnanie przed wyjazdem na
wakacje.
A Wasz dzisiejszy dzień jaki był, emocjonujący, mniej emocjonujący? Hm?
Może to ja dziś od Was usłyszę, co tam ciekawego w trawie piszczy, drodzy moi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz