środa, 24 października 2012


"Może czasem nie wiesz jak zareagować, gdy nas widzisz" 

Mwaramutse!:)  To my, dzieciaki z Kibeho. Tak sobie myślimy, że może czasem nie wiesz jak zareagować, gdy widzisz osobę niewidomą...
Opowiemy Ci trochę co i jak. No to start!


Oczywiście, że nie przeszkadza mi, gdy mówisz do mnie "zobacz". Mogę zobaczyć tego królika rękoma. Jeśli to możliwe, pozwól mi dotknąć i opisz wygląd.

Nie bój się mówić do nas: "Do widzenia!", "Do zobaczenia!"
Dla nas to normalne ha, ha:) :)

Co to za zwyczaj zostawiania wpół niedomkniętych drzwi, hę??  Mają być albo całkowicie zamknięte albo szeroko otwarte! Wpadnięcie na wpół otwarte drzwi to żadna przyjemność!;] Próbowałeś?? ;p

 Gdy idę z przewodnikiem, nie traktuj go jako tłumacza. To, że ktoś nie widzi, nie znaczy że nie może uczestniczyć w rozmowie. Mów bezpośrednio do mnie!!!:)

Gdy mijasz niewidomą osobę, zrób jej miejsce do przejścia, bo przecież ona Ciebie nie widzi  (poznasz ją po białej lasce) Dziękuję! :) :)

Nie okazuj mi nadmiernego współczucia i nie pomagaj więcej niż potrzeba, ok?  Reaguj, gdy widzisz że osoba niewidoma jest zdezorientowana,
jest w niebezpieczeństwie lub zapytaj mnie czy potrzebuję pomocy.

;) A my tu zgromadzeni prosimy: gdy pomagasz nam przy wchodzeniu do pojazdu pozwól nam chwycić się za TWOJE ramię i jako PIERWSZY wejdź do środka. 



Widzę, że fajny jesteś!;) Tylko nie pchaj mnie, okej? Bo będę się złościć! ;)





To tyle, na razie. Z góry dzięki!:)


Pssst... Jeśli chcesz wiedzieć więcej, to kliknij tutaj.











piątek, 19 października 2012

Żegnaj Afryko!

A może do widzenia? Zobaczymy, może jeszcze kiedyś wyjadę do Afryki.

Wczorajszej nocy dotarłam do Polski. 

Na bloga jeszcze wrócę mam dużo wspomnień, a nie zawsze był czas żeby wrzucić na bieżąco.

Rwando, nigdy Ciebie nie zapomnę! 

A może dziś...
Może dziś mi się przyśni... piżamowa Betty...:)


piątek, 12 października 2012

Na prawdę dobre zdjęcia!

To my, dzieciaki z Kibeho! I jak nas nie kochać??
Klerka. Właśnie wyszła z pudła. 
Umiesz się tak zachwycać?
Prawie jak pirat;)
Prawie jak agent...
Generalne szaleństwo
Nas nie kochać? Chyba żartujesz!!! ;)

czwartek, 11 października 2012

Niezwyczajne spotkanie


Niezwyczajne spotkanie

Pierwsze chwile z Claire - przed domem

Ostatnio widziałam się z Marie Claire, moją rwandyjską przyjaciółkę z którą jestem związana przez Adopcję Serca. Ci którzy czytali bloga od początku wiedzą, że nigdy w życiu „adoptując” Klerkę (a było to ok. 3 lat temu) nie myślałam że kiedykolwiek ją zobaczę! 
A jednak w życiu zdarzają się Wielkie Niespodzianki! 
Radość spotkania!
Claire jest ode mnie młodsza zaledwie 3 lata. Ujęła mnie swoim wielkim sercem. Oczekując mojego przyjazdu spędziła długie godziny przygotowując dla mnie ręcznie robione piękne pamiątki z trzciny cukrowej. Parę zdań wyszytych na nich na prawdę dają do myślenia.   

Byłam też  w domu Claire.  W mieszkaniu nie ma prawie nic – coś do siedzenia i stół. Jednak na ścianach plecionki z rwandyjskimi przysłowiami. Wyjęłam notatnik i zanotowałam:

NIBAKUHOLEKUA NTIEGONA GUKUNDIGE. - Kochaj mnie tak jak ja cię kocham.

GOBANYA AMAGAMBO KUGI IKUREBA KUKO UTOZI ICYO NAMUKU NDIYE - Powstrzymaj słowa zanim je wypowiesz i zastanów się czy są miłością. 

ISUBINITA IHIHO - Przywróć mi czas.





Choć z Claire spędziłam zaledwie kilka godzin, to tego spotkania nie zapomnę. 


Dla zainteresowanych
Program Adopcji Serca polega na objęciu wsparciem, głównie finansowym, konkretnego afrykańskiego dziecka, w celu umożliwienia mu dostępu do edukacji. Koordynacji programu podejmują się różne ośrodki misyjne (formy adopcji różnią się), a informacje o nim można znaleźć bez problemu w Internecie. Przystępując do programu wybiera się długość zobowiązania – na rok lub kilka lat. Zazwyczaj miesięczne wsparcie dla dziecka to kilkadziesiąt złotych, które w warunkach afrykańskich stanowią znaczącą pomoc. Poza tym od adopcyjnego dziecka otrzymuje się jego zdjęcie. Kontakt z nim utrzymuje się przez listy.

Niektórzy stosują telekomunikację modlitewną;) Swoją drogą z moich obserwacji wynika, że Bóg chętnie wysłuchuje biednych ludzi, o czystych sercach i śmiałych prośbach więc kto wie…  Może to Claire wymodliła u Boga mój przyjazd do Afryki? Wkrótce się raczej tego nie dowiem;) Kto wie!;)

Po prostu kilka słów

Sprawdzanie głębokości wody
Na długo ostatnio znikłam z bloga. U nas dużo się działo, a i powiem wam szczerze, że ostatnio nie mam jakoś natchnienia do pisania.

Szkolenia powoli dobiegają końca. W tym tygodniu  zajęcia z ostatnią klasą.
Tańce dziewcząt w czasie wolnym

Tymczasem czas powoli zacząć się zbierać i ruszać do Polski. Z jednej strony ciężko będzie wyjeżdżać, zwłaszcza żegnać się z dziećmi, ale też i z radością wrócę do Ojczyzny!

Mniej więcej od tego czasu, gdy mniej zaczęłam pisać na blogu, więcej zaczęło dziać się we mnie. Przez prawie 3 miesięczny pobyt tutaj lepiej się poznałam, parę ważnych rzeczy zrozumiałam, kilka wniosków wyciągnęłam. Wiele się nauczyłam. Poznałam wspaniałych ludzi. Bywało ciężko. Bywało wspaniale. Jak to w życiu:)

Dziękuję Afryko!

Zajęcia szkolne
Ale też...;)

Mniej więcej od tego czasu, gdy mniej zaczęłam pisać na blogu - spaliłam 2 zasilacze do laptopa, - zagubiłam 5 par skarpet i nie tylko;)
- zjadłam więcej awokado niż w ciągu całego życia
- przyniosłam na prawdę sporo litrów wody do mycia;)






 

sobota, 15 września 2012

O tym dlaczego w Rwandzie wszyscy noszą peruki


O tym dlaczego w Rwandzie wszyscy noszą peruki

 


Sobota, sobota… Fajny czas – płynie powoli, iście afrykańsko… Jeszcze leżąc w łóżku słyszę śpiew dzieci. Te już od samego rana grają na bębnach i śpiewają. Poranna kawa, pita nie w pośpiechu (jak zwykle przed szkołą) smakuje inaczej. Czuję, że odpoczywam, zwłaszcza, że wczoraj postanowiłam ogarnąć jak najwięcej spraw, żeby mieć je „z głowy”. 
Przed internatem panie ścinają dzieciom głowy… , to znaczy włosy, prawie zupełnie „na łyso” niestety. Takie jest zarządzenie odgórne władz, zresztą słuszne, bo spowodowane względami higienicznymi. Pod grubą warstwą niezwykle twardych i sztywnych włosów łatwo mogą kryć się choroby skóry. Kobiety afrykańskie również noszą zazwyczaj peruki. Te, które postanowiły nie rozstawać się z własnymi włosami pokrywają je grubą warstwą odpowiedniego smarowidła, które sprawia, że włosy są układają się zgodnie z życzeniem właścicielki, ale również są niezwykle tłuste i błyszczące. 

(zdjęcia wrzucę innym razem, bo muszę już oddać laptop:)

Piorun trafił mój zasilacz:]


Nasza urocza Klerka, ostatnio chorowała, ale jest już lepiej:

Piorun trafił mój zasilacz:]


Przepraszam Was za długą nieobecność na blogu. Mówiłam, że coś mnie trafia, gdy strony ładują się kilka minut (ze względu na słabe łącze). Odkąd podczas burzy piorun trafił mój zasilacz, już nie powinnam narzekać, że wtedy było źle:p Na szczęście mój laptop jest sprawny, a może też uda się kupić nowy zasilacz w stolicy. W każdym razie myślę, że już wiecie, że u nas nastała pora deszczowa. 
 
Klasa wstępna i próby ustawienia do zdjęcia;)
Tymczasem winna Wam jestem kilka słów o tym, co się u nas działo. Zakończyłam szkolenia teoretyczno-warsztatowe dla nauczycieli. Teraz prowadzę lekcje pokazowe w szkole. Ostatnie dni spędziłam w klasie wstępnej. 

Teraz przede mną tydzień z klasą I. Dzieciaki w tej klasie mają tak zróżnicowany poziom, że stanowi to podstawowe wyzwanie do pracy w tej klasie.

Wrzucam kilka najświeższych zdjęć z ostatniego czasu. Poprzednie niestety utknęły na twardym dysku mojego komputera:]



Dzień I: Temat: ŻYCIE W WODZIE - Symulacja życia w stawie - dzieci wyławiały i obserwowały wodne zwierzęta.


Dzień I: ŻYCIE W WODZIE - Janette uczy się liczyć

Dzień 2: Temat: NASZA PARAFIA - byliśmy w parafialnym kościele, który potem dzieci budowały z klocków

Dzień 2. Temat: NASZA PARAFIA - Alveria zrobiła anioła z ciastoliny
Dzień 3. Temat: OŚRODEK ZDROWIA

Dzień 5: Temat: Nasi sąsiedzi i sklepy - wizyta w okolicznym "supermarkecie";)
Dzień 5: Temat: NASI SĄSIEDZI I SKLEPY - Klasowy sklep

czwartek, 23 sierpnia 2012


Raport zdjęciowy - wałkowanie mopa: warsztaty

Szkolenia trwają (mam nadzieję, że już kupy się trzymają;). Pierwszy dzień nowego cyklu był trudny... Mimo wielogodzinnych przygotowań slajdy w ostatniej chwili poprzestawiały mi się w prezentacji i wyszło z tego niezupełnie to, na czym mi zależało:] Nie potrzebnie trzymałam się tej prezentacji, zamiast mówić z głowy o tym, co ważne. No ale pierwszy raz - zaliczony. Wnioski są - najważniejsze.  
Zerwałam więc z teorią i nawiązałam bliższy związek z warsztatami. Pozostanę im wierna już do końca. Tak więc wałkujemy metodę ośrodków pracy (MOP) ze wszystkich stron.
A wychodząc z założenia, że najlepiej zrozumie ten, kto doświadcza na własnej skórze - pracujemy stale
w symulatorach i z programem nauczania na konkretnych tematach.

Prowadzenie szkoleń to dla mnie przyjemność (oczywiście w pakiecie jest też trud przygotowań, a czasem i małe porażki wymagające zmian) Ale generalnie, o losie, wreszcie mogę się wygadać;)  I to na temat:DDD  Miłe uczucie:)

Dziękuję Wam, kochani, za wsparcie, na prawdę! 

I zapraszam na zdjęcia!

Taaakie rzeczy oglądamy;) Prawdziwy czy nie?;)
Chodzimy tam, gdzie król piechotą chodzi;)
Dotykamy różnych dziwnych rzeczy - niektórzy tylko jednym palcem
Zamieniamy się rolami

Dociekamy....

A może drama? Hm?
Brrr... Znowu pająki.
Dyskutujemy!!!


Generalnie to siedzimy...;)
... i się nudzimy;)





Zażądano 16 krów. To dużo, trzeba było się targować. Ostatecznie stanęło na tym, że krów nie będzie, ale równowartość pieniężna (nie wiem ilu krów ostatecznie), a także łopaty, plastikowa miska... 

Widziałam afrykański ślub!  Uroczystość zaczęła się pod domem panny młodej. Pan młody i niektórzy goście przyjechali ze sporym opóźnieniem. Ale są usprawiedliwieni - kierowca nie chciał im przewieść samochodem urwagwapiwa bananowego, a bez tego jak mówi tutejsza tradycja - ani rusz. To piwo, o konsystencji ściśle rzecz ujmując błota i smaku kwaszonej kapusty jest nieodłącznym elementem na rodzinnej uroczystości przed ślubem.
Choć tak na prawdę posag jest ustalony zawsze przed, to tradycji musi stać się zadość i na oficjalnej uroczystości odbywają się negocjacje. No tak, o żonę trzeba tu zawalczyć;) Ciekawe, że pan mody nie ma w tym najmniejszego udziału. Siedzi wśród członków swojej rodziny i zdaje się na przedstawiciela swojej rodziny, który w jego imieniu zabiega o rękę kobiety.

Jeśli przedstawiciele obu rodzin skosztowali piwa bananowego, to można zaczynać!  Piwo bananowe pije się z jednego naczynia za pomocą naturalnych słomek. Następnie było wino miodowe prosto z tykwy, którego początkowo skosztowali obowiązkowo owi zacni panowie, a następnie reszta gości.

Stanęło na tym, że krów nie będzie. Była za to równowartość pieniężna (niestety nie wiem, ilu krów ostatecznie). Ale przecież to za mało! Trzeba więc było dorzucić jeszcze nowiutkie łopaty i plastikowe miski do posagu;)

 



Przybyli też pasterze, którzy z zapałem opiewali walory krów, które niby są z nimi: co jest lepsze - 16 krów, czy jedna ale super-wydajna?;) Ze strony rodziny pana młodego dało się słyszeć odgłosy naśladujące muczenie krowy;) 
  
Wreszcie targi się zakończyły. Panna młoda ubrana w złotą suknię siadła razem ze swym wybrankiem. Obowiązkowo nie mogła się uśmiechać - byłaby to oznaka braku szacunku dla rodziny, która cierpi z powodu rozstania. 
Zadanie wykonała i do końca dnia widzieliśmy uśmiechniętego szczęśliwego Prospera i smutną szczęśliwą Christinę. 

Po części rodzinnej, był ślub w kościele (katolickim). Msza rozpoczęła się z godzinnym opóźnieniem, ale i tak ostatnia para przybyła na ślub w trakcie uroczystości (na szczęście zdążyli na przysięgę). Afryka;) Tu czas inaczej płynie;) Potem sesja zdjęciowa pary młodej.

I przyjęcie! A na nim tańce intore!

Dzień zakończył się przybyciem młodego małżeństwa do ich nowego domu:)






W rolach głównych w tym dniu wystąpili:  
Christine i Prosper 
 - nauczyciele z naszej szkoły.