sobota, 4 sierpnia 2012


O popędzaniu wieprza

Mieszkańcy naszej wioski Kibeho
Spacer przez wioskę. Szli gęsiego na wprost nas.
- Ale wielka świnia! 
- Która? - pytam zdziwiona, nie dowierzając, że można w taki sposób mówić o człowieku, nawet jeśli jest nieco, powiedźmy, otyły.  

Szli gęsiego na wprost nas: mały Afrykańczyk w rozdartej koszulinie, wielki czarny wieprz i ojciec (chłopca oczywiście). 
Ukryty nieco za chłopcem wieprz, po chwili wynurzył się w całej okazałości:p
Czasami potrafię się na prawdę zagapić:D


Ci co nie wiedzą, niech wiedzą, że jestem też introwertykiem z natury. To, że jestem w Afryce wcale nie sprawiło, że jestem inna. Jestem nadal roztrzepana i zdarza mi się często milczeć jak grób, prawda?;)



Gdy jest potrzeba mam wiele do powiedzenia:) 

A czasem nie rozumiem siebie:] 
Czasem, także tu, jest mi ciężko ze sobą, bo chciałabym być bardziej wygadana lub ogarnięta.





Ale nie tędy droga:)  Nie można popędzać swojej osobowości jak wieprza, bo się zaprze i nie ruszy dalej:p





Gdy odpuszczam i pozwalam sobie na chwilę samotności, ale nie takiej, w której próbuję być inna, tylko takiej, w której jest mi ze sobą dobrze. Wtedy odpoczywam:) 









Generalnie – bardzo lubię towarzystwo ludzi!!:) 


 

Idziemy dalej przez wioskę. 

 Dzieciaki wędrują sobie "samopas". Patrzymy - biegną.  Koszulinki rozdarte, ale buźki uśmiechnięte. Małe brudaski. Zobaczyły abazungu (białych). Podstawowe pytanie: Czy jesteś Amerykaninem? My, że nie;) Wykręcamy je porządnie, podrzucamy, bierzemy na ręce, gramy, tańczymy, wreszcie drepczemy kawałek razem. Nigdzie nie widać matek, które zauważyłyby, że obce abazungu (biali) "porwały" ich dzieci. Oczywiście wszyscy przechodzący przyglądają się nam, a niektórzy nawet wiedzą jak się nazywamy! W tej wiosce wieści szybko się rozchodzą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz